piątek, 16 czerwca 2017

102. Piękno

Lekka przerwa była, ale coś się stworzyło ;) Kolejny wiersz pisany pod obraz. Trzeba było troszkę odpocząć od pisania chyba. Będę trochę rzadziej wrzucać notki.

Piękno

Beksiński
Kiedyś, kiedyś
Dawno temu …
Zanim słońce pękło.
Tu na ziemi się roztaczał
Blask i wieczne Piękno.
Z czasem jednak
Słońce zbladło,
Półmrok je ogarniał
No i Pięknu całe piękno
Zewsząd zaraz zabrał.

Począł od jej pięknych oczu,
Co widziały wszystko.
Ale w tych ułamkach sekund
Blask jej oczu prysnął.
Potem zabrał lewe ucho,
Co słuchało śpiewu,
Lecz zostawił jej to drugie
Od płaczu i gniewu.

Usta zabrał
Pozostawił kilka cienkich szwów,
Aby, gdy już się zabliźnią
Znów je zabrać mógł.
Nosek zniknął. Wraz z ustami.
Każdy pyta po co?
Nie zobaczy, nie poczuje
Gwiazd już ciemną nocą.

W Pięknu piękno się rodziło.
Wydarł je z jej łona.
Nie ma oczu, więc nie płacze,
Lecz wewnętrznie kona.
Nie ma również krzty miłości.
Wraz z sercem wyrwana.
Nie zabliźni się już nigdy
Ta wewnętrzna rana.

Kiedyś, kiedyś
Dawno temu…
Słońce się zrodziło.
A wraz z nim i na tym świecie
Wszystko co się śniło.
Światło dnia i mrok wieczora,
Uśmiech oraz płacz…

Nie ma ust. Nie ma uśmiechu.
Był ostatni raz.
J.M.