niedziela, 26 lutego 2017

90. Ta melodia gra we mnie...

Coś udało mi się wyskrobać... na oglądałam się za dużo filmów ostatnio i próbowałam coś z tego wycisnąć ale oj no nie wiem ....

Daj mi swój uśmiech złożony z tych nut,
które wciąż grały na drodze do szczęścia.
Bym w chwili wytchnienia poczuć go mógł.
Nawet w tej chwili wiecznego odejścia.

Twe oczy nie kłamią. mówią mi wszystko,
a los ci dopomógł w spełnieniu marzenia,
wyparciu momentów gdy byliśmy blisko
oraz na nowo tu zaistnienia.

O mnie się nie martw. Gram nową melodie,
nową prowadzę grę światło cienia.
Znowu popełnię muzycznie tu zbrodnie,
lecz w moim życiu nic się nie zmienia.

Zbłąkany jak palec snuty w ciemności
i wale wciąż pięścią po tych klawiszach,
które dotknięte nutą bliskości...
lecz teraz zapadła ponętna cisza.

I cicho jak myszka snuje się w cieniu,
bo nie chce obudzić ukrytych gdzieś marzeń,
które utknęły tam w zapomnieniu
i powstrzymały niewinny ciąg zdarzeń.
J.M.


czwartek, 16 lutego 2017

Załamka

Dawno nic nie napisałam.... jest mi z tym niesłychanie źle :'( mam nadzieję, że wena wróci w końcu i to już na stałe... ostatnimi czasy często brak mi natchnienia co jest dość frustrujące :/

Bez odbioru do odwołania!!

PS. Ale na wasze blogi będę zaglądać ;)

PS2. Znając życie, teraz jak napisałam tego posta to wena odezwie się za 2 dni .... (fajnie by było)

piątek, 3 lutego 2017

89. Lekarstwo na życie

Chwilowy powrót weny (witamy, witamy). Nie wiem jak zatytułować ten wiersz, a czuje, że tytuł jest mu bardzo potrzebny :o jakiś sugestie? :P

(dzięki za pomysły! ;) ) 

Lekarstwo na życie

Dla tych co żywot swój haniebny
Ciągną jak bydło gdzieś w oborze
I ciągle krzyczą w głos swe błędy
"Dlaczego tak robisz dobry Boże!?".

Temu co w nicość się pogrążył
Krocząc jak ślepiec gdzieś w otchłani
Za złotym Graalem ciągle dążył
Lecz teraz szepcze "tak jest, Pani".

I tym pokornym co świętości
Dawno oddali swe żywota,
Gdy śmierć zabierze też ich kości
Na życie przyjdzie im ochota.

Dla tych co wierni swojej racji
Nie widzą świata poza sobą.
Brak im jedności, tolerancji,
Myślą pieniędzmi, a nie głową.

Dla tych co mocą swego ducha
Krążą jak sokół nad ofiarą,
Gdy z oczodołów para bucha
I gdzieś w oddali marsza grają.

Tym co poddali się już dawno
Nękani jarzmem swych oprawców,
I teraz brzemię z serc im spadło
Zostali przyjęci w poczet dawców.

Tym co od strachu ciągle bledną,
I tym co uśmiech ciągle gości.
Tym co wciąż błądzą drogą krętą,
Tym co są w smutku lub radości.

Dla mitomanów, choleryków,
I tym co wierni są w rygorze,
Dla homofobów, hipokrytów...
Nic im niestety nie pomoże.

No i dla Ciebie. Przyjacielu
Co czas marnujesz na myślenie
Możesz być dumny. Jest was wielu.
Wielu. A ilu jest w potrzebie?
J.M.


Lekka inspiracja zaczerpnięta stąd: