niedziela, 25 grudnia 2016

85. ,,Rozlane mleko'' & Podsumowanie 2016

Znowu miałam zanik weny ;c .... jak widać 2 tyg pauzy w blogowaniu ... no ale to nic !!

Mamy święta (w sumie już prawie po), więc szczęścia itp, a na nowy rok grzecznie!

Udało mi się urodzić przed chwilą coś (wydaje mi się) pięknego ;) (nie.. nie wydaje mi się.. każda matka chwali swoje dziecko, bez względu jakie jest, więc dla mnie każdy mój wiersz jest najwspanialszy!!)

Wiersz o tym, że nie doceniamy czegoś lub kogoś, co/kto może być dla nas na prawdę ważny i oczywiście odkrywamy to dopiero po stracie... więc jak to się mówi... nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, Prawda?

Rozlane mleko

Obok siebie, wciąż daleko...
Widzę spokój w twojej twarzy.
Prawie jak rozlane mleko,
Szkoda płakać tyle razy.

Ten początek. Jedno wyjście,
Gdy nie myślał nikt o jutrze.
Czemu teraz o tym myślę?
Szczęście jak w rozbitym lustrze.

Ta niewinność na początku.
Wtedy o tym nie myślałam.
Myśl zalęgła się gdzieś w kątku.
Bardzo wtem się tego bałam.

Było dobrze. Obok. Razem.
Chęć pomocy wciąż niesiona.
Wciąż zanosi się zakazem.
Czy pozbierać znów się zdoła?

Lecz gdy "razem" sens zgubiło
I zachciało się jedności,
Wszystko nagle się zmieniło...
Brak spokoju w tej radości.

Ciche zgrzyty w barwach szczęścia,
Oparzenia, drobne skazy,
Kto zawinił? Brak pojęcia.
Błąd popełniam już dwa razy.

Potem spokój. Ukojenie.
Lichy powrót do prologu.
Ciche w sercu wciąż zwątpienie
Doprowadza do dialogu.

Puste dni, długi zwątpienia,
Brak reakcji z mojej strony...
Dały wiele do myślenia
Lecz żałuję do tej pory.

Bo cierpliwość ma granice.
Nawet święty Ci to powie.
Każdy człowiek też! Nie zliczę.
Albo głosy w mojej głowie.

Miałam szansę zmienić "razem"
Na jedności sens istnienia,
Lecz poddałam się tym razem,
W uszach brzmi wciąż "do widzenia".

Było dobrze. Tak myślałam,
Lecz gdy widzę Cię daleko...
Ja po prostu tak się bałam...
Nie płacz! To rozlane mleko.
J.M.


Z racji tego, że już nie ubłagalnie zbliżamy się do końca tego roku, zaprezentuję moje twórcze podsumowanie na te 360 dni ;) 

Wierszy ogółem 167
Wierszy w tym roku 56
Dla porównania zeszły rok: 58

Ciut słabiej niż ostatnio ale i tak zadowala mnie to ;) 
Oby następny rok przyniósł wiele inspiracji nie tylko mnie ;) 
Pozdrawiam Was i jeszcze raz Wszystkiego Najlepszego na Nowy Rok ;) 
J.M.

sobota, 10 grudnia 2016

84. W krzywym zwierciadle

W krzywym zwierciadle

Ktoś powiedział, że to lustro
Zniekształca obrazy,
Nawet kiedy patrzysz się w nie,
Nie raz, wiele razy,
To wciąż widzisz dziwną twarz
Pozbawioną życia,
Która pewnie tak jak każda
Ma coś do ukrycia.
Zmieńmy lustro i zobaczmy
Co tutaj sie dzieje:
Tu ten grubas się zatacza,
Co kroczek się chwieje.
A w tym lustrze widzę obraz
Pozbawiony tuszy,
Który prawie jak patyczak
Łamie się i kruszy.
W tym zaś widzę karakana.
Taki z metra cięty.
Trochę śmieszny. Niebywałe.
Jest tym ciut przejęty.
Idźmy dalej ... tutaj mamy
Potłuczone szkło...
Kilka lat nieszczęścia chyba?
Toż to istne zło!
A to tutaj... zwykłe lustro?
Widzę zwykłą siebie.
Taką małą i niewinną,
Jak dziecko w potrzebie.
Niby taka jak naprawdę.
Tak mi się wydaje.
Tak tu stoi i się patrzy,
Chodzi w krąg lub staje...
Jest różnica. Minimalna.
Taka mała cecha.
Tamta w lustrze wciąż przyjaźnie
Do mnie się uśmiecha.
J.M.

piątek, 2 grudnia 2016

83. Powstanie Chaosu

Lekki upadek weny, wiersz lekko pisany na siłę, a jak każdy dobrze wie ... na siłę nic się nie powinno robić ;]

Powstanie Chaosu


Pod stopami ziemia drży,
A sklepienie się zasklepia.
Skądś nadciąga gęstość mgły
W barwie siwego mleka.
Teraz znowu widać cień,
Cień ostatków losu,
Który znów pochłania czerń-
Wysłannik Chaosu.
Łączy z sobą dzień i noc,
Zabija nadzieję.
Ma- o dziwo- wielką moc,
Zakańcza istnienie.
Wszystkim zbrakło nagle sił
Doznając cierpienia...
Nikt nie będzie z losu drwił
Mówiąc "do widzenia".
Powstał Chaos niszcząc świat.
Ten świat dobrze znany.
Niszcząc bawił się jak kat.
Wsze istnienie zdławił.
J.M.

wtorek, 22 listopada 2016

82. W tej umieralni chorych nędzarzy

Wena uciekła szybciej niż się pojawiła... ale chyba jest w miarę ok?

W tej umieralni chorych nędzarzy


W tej umieralni chorych nędzarzy
Gdzie berło dzierży szalone ubóstwo,
Nie jedno życie na szali się waży.
Nie jedno życie się waży... na próżno.

W tej umieralni brak głosu sumienia,
Brak zrozumienia dla ludzkiej agonii,
Brak wiary w poprawność ludzkiego istnienia,
Bo wierzyć w to dzisiaj już nie przystoi.

W tej umieralni większość skonała ,
Stając się ludem wiernych nędzników.
Moralność ludzka dawno sprzedana,
Za kilka drobnych i marnych srebrników. 
J.M.

piątek, 18 listopada 2016

81.

Jeden z tych wierszy, których w ogóle nie umiem pojąć ... a to chyba trochę dziwne, żeby nie wiedzieć o co chodziło samemu sobie? Może ktoś wie?

Gdy świt zalśni znów i wbije
Promienie słońca przez okno,
I nawet gdy kwiat prze to zgnije,
Bo w ziemi ma wciąż zbyt mokro.
Gdy zmrozi chłód resztki ognia,
I gdy zmrozi resztki twej duszy,
I szybko ktoś za tym pogna.
Szukanie blasku wciąż kusi.
Gdy wyschnie spojrzenie zamknięte
I ciało zamieni się w proch,
Gdy zbudzisz upiory zaklęte ,
Że staną przed Tobą w rząd.
Gdy uśpisz uśpionych inaczej,
Co życia nie pogodzili
I ślady mają bliźniacze,
Bo w życiu się pomylili.
Ci sami co z Tobą wraz kroczą,
Ci sami co wierzą w niewiarę.
Zamknięci upiorną nocą
Kroczą za Tobą niedbale.
I kroczą we dnie i nocy,
O zmierzchu i o poranku
Choć pozbawieni są mocy
To idą wciąż bez ustanku.
I idą tak wprost przed siebie,
Bo idziesz przed nimi wciąż Ty.
Naiwni. Szaleją wciąż w gniewie.
Bo czują, obudzisz w nich sny.
J.M.

PS. Oooo widzę, że blogger się rozwija... dodali możliwość dodawania emotek i innych pierdułek 😮 szał 

czwartek, 10 listopada 2016

80. In hoc signo vinces

Ostatnio zainspirowała mnie idea pisania wierszy pod obraz zaobserwowana na innym blogu.
Tworzenie sztuki na podstawie sztuki? Chyba coś koło tego. (2 dni przeglądałam google grafika w poszukiwaniu czegoś co idealnie nada się na pierwszą próbę ... w sumie drugą.. pierwsza jest TU)

Nie jest to interpretacja. Nie jest to opis tego co widać na obrazie.
Jest to opis tego jak ja widzę obraz (a to czasem kolosalna różnica) i co odczuwam patrząc na niego (jeśli wgl można tak to określić...)

Takie trochę utrudnienie życia, bo rodzi się pytanie " co miał na myśli autor wiersza napisanego na podstawie obrazu, którego nie wiadomo co autor miał na myśli?" (zbyt ogólnikowo ale chodzi o tą zawiłość... w końcu obraz też czasem trzeba interpretować).


,,In hoc signo vinces''

Pod tym znakiem zwyciężały już nie jedne armie,
Chcąc wyleczyć się z ubytku nieprzespanych dni.
A ja siedzę wciąż w ukryciu, z zapytaniem "zna mnie?"
W głębi czując ten ubytek, co się we mnie tli.

Nie spoglądam nigdy w górę. Boję się ryzyka,
Że zobaczę czarną otchłań ozdobioną łzami.
Cisza przejdzie tu tak głośno, aż zegar zatyka
I obrzuci mnie i Ciebie złudnymi myślami.

Ktoś tam w kącie nie przetrzymał cienkiej linii życia
Chcąc się wyrwać z zakamarków tej dziwnej agonii.
Pełen żalu, chęci ulgi i wyjścia z ukrycia
Wie, że mówić tu otwarcie o tym nie przystoi.

Ściany rosną tworząc mur. Mur o wielu ścianach.
Chronią nas przed złem stłumionym, kojąc wszelki ból.
Choć na zewnątrz nie ma wcale, w środku wielka rana,
Chcę odwrócić zgodny szereg. Zagrać jedną z ról.

Ale śpij spokojnie skarbie. Nie bój się niczego.
Ja ochronię Cię przed wszystkim. Ukoję Twój żal.
Chcę dla Ciebie jak najlepiej, wszystkiego dobrego,
A te złe uczucia wszystkie przegonimy w dal.
J.M. 

Zdzisław Beksiński

poniedziałek, 7 listopada 2016

79. Bez zmysłów

Bez zmysłów

Co ja tutaj robię? Chcę stąd zaraz iść!
Uciec z tego miejsca. Jak najdalej być.
Zamknąć stary rozdział i otworzyć nowy.
Te rozterki przyprawiają wciąż o zawrót głowy.

Bez mej zgody me powieki wciąż się zamykają.
Odnoszę wrażenie, że swój rozum mają.
Bo choć ciągle, notorycznie przysłaniają wzrok
Przez co widzę dosyć często przenikliwy mrok,
Czasem dobrze jest pożegnać się ze swoim widzeniem,
Aby potem spojrzeć na coś ze świeżym spojrzeniem.

Co gdy słyszę wciąż te straszne i okropne rzeczy?
Tą codzienność co wciąż płacze i piskliwie skrzeczy.
Chciałabym choć na chwilę wyłączyć swój słuch.
Lecz czy człowiek by to zrobił, gdyby tylko mógł?
Odciąć się od świadomości ciągłego jestestwa,
Krok być ciągle przed odwagą decyzji podjęcia.

Czuję zapach nieprzyjemny. Coś gdzieś brzydko śmierci.
Notorycznie, nieprzerwanie nos od tego swędzi.
Z chęcią zatkam sobie nos. Trochę normalności.
Pozbyć się raz na zawsze uczucia tych mdłości.

Ale dobrze tak nie widzieć, słyszeć albo czuć?
Moje chęci- nie to samo, bo czy chcieć to móc?
Dobrze mieć wciąż tę świadomość nieszczelności świata,
Która się nie zmieni jeszcze przez najbliższe lata. 
J.M.


niedziela, 30 października 2016

78. Piosenka od nieznajomego

,,Piosenka od nieznajomego''

Słucham piosenkę. Znam ją od Ciebie.
Słucham jej ciągle. W zadumie czy gniewie.

Słucham gdy płacze niebo nad nami,
Słucham gdy mam Cię znów przed oczami,

Słucham gdy uśmiech na twarzy zagości,
Słucham ją w smutku lecz i w radości.

Słucham gdy nawet nie myślę o Tobie,
Słucham gdy myślę...  Czemu tak robię?

Słucham w momentach tych zapomnienia.
Słucham gdy pragnę, lub od niechcenia.

Słucham jej głośno, czasem też skrycie,
Słucham codziennie, uwielbiam nad życie!

Słucham w zadumie, gdy zamknę znów oczy,
Słucham wciąż w koło. Tak dzień się znów toczy.

Słucham też przed snem i potem się dziwie,
Że mam Cię znów we śnie choćby przez chwilę.

I rano żałuję, że to tylko sny,
Bo znów jestem JA, a byliśmy MY.
J.M.

wtorek, 18 października 2016

77. Niewinność chwili

Przeziębienie daje w kość. Szalony weekend, a zeszły jeszcze bardziej... no ale niestety trzeba kiedyś wrócić do szarej rzeczywistości...

No i wierszyk, z przed tygodnia z hakiem, więc dość świeży.

Tak mi ktoś kiedyś powiedział, że podziwia ludzi, którzy potrafią tworzyć m.in. poezję, bo jest to (cytując)  metafizyczna potrzeba wyrażania siebie (koniec cytatu), a sama idea zlepienia kilku słów w sensownie brzmiącą kompozycje jest nie lada wyzwaniem. W sumie racja.
Ostatnio zastanawiałam się nad tym wyrażaniem siebie. Czasem jednak łatwiej jest ukryć coś pod z pozoru niewinną metaforą w wierszu, niż powiedzieć głośno i otwarcie co nam leży na wątrobie. Utrudnianie sobie życia to chyba moja specjalność.

Niewinność chwili 

Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki.
Motto zapamiętam do krańców mych dni.
Widzę wszystko w każdej chwili, gdy zamknę powieki,
Przez co nie wiem, czy to jawa, czy może się śni?
W każdej chwili, gdy rozmawiam z Tobą w cztery oczy
Liczę na to, że zakończy się to tak jak zawsze.
Myślę sobie wciąż tak samo "niech się tak potoczy".
Kto w tym wszystkim będzie miał zasłużoną racje?
Też to czujesz, bo zaciągasz w kąt gdzie nikt nie patrzy.
I całujesz mnie namiętnie bez żadnego słowa.
I uśmiechem swym cudownym co chwile mnie raczysz.
Nie wiem jak ja długo jeszcze z tym wszystkim podołam.
To ukrycie w niewinności, przed niechcianych wzrokiem.
Już to kiedyś ktoś wspominał. Ucieczka w maliny.*
To ucieczka przed uczuciem z nadchodzącym mrokiem.
Ale tylko z własnej woli. Bez niczyjej winy.
Komu szkodzi dziś spróbować czegoś niewinnego?
Lecz spokojnie. Po cichutku. Nikt nie musi wiedzieć.
Ja wiem przecież doskonale, nie robie nic złego.
Wiem też dobrze, znowu zaczniesz w myślach moich siedzieć.
Przytul czule ten ostatni i niewinny raz.
Wargi złóż na wargach w pocałunek czuły.
Popatrz w oczy. Dłońmi chwyć delikatnie twarz
Niech twój dotyk, ten ostatni przegoni złe chmury.
J.M.
*nawiązanie do wiersza Bolesława Leśmiana ,,W malinowym chruśniaku"

niedziela, 9 października 2016

76. Oda do Alkoholu

Jest oda do radości, miłości, zdrowia, starości... a czemuż by nie do alkoholu? ;)
Dziś coś na wesoło... taka malutka odmiana ;]

Oda do Alkoholu 


Szlachetny Trunku
Wszelkiego gatunku!
Każdy Cię trawi,
Gdy się zabawi.
Bo tworzysz twarze,
Piękne wizaże,
Także wiek młody
I wdzięk urody,
Mistrzów parkietu,
I alfabetu
Co nie są zerem,
Lecz z charakterem.
Robisz kozaków
Wśród polnych kwiatów.
Lecz w nadmiar złego,
Nawet dobrego,
Gdy przeholuje
Ktoś się "zatruje",
I nie ma siły.
To znak nie miły.
Bo dobre mienie,
W oczach iskrzenie,
Tysiące razy
Uśmiech na twarzy.
Dobre są ale...
Gdy krzyczą "nalej!"
Nikt nie ma siły...
To znak nie miły.
Szlachetny Trunku
Wszelkiego gatunku!
Czy ktoś to powie,
Jeśli się dowie
Jakoż smakujesz,
Gdy się zepsujesz?
Czy to możliwe?
Chociaż na chwile?
Klejnocie błogi!
Celu mej drogi!
Oddany Tobie!
Zachowam w sobie.
J.M.

poniedziałek, 3 października 2016

75.Maska

Gdzieś kiedyś widziałam taki tekst:

"Jeżeli w swoim życiu poznałeś kogoś, kto sprawił, że choć przez chwilę byłeś szczęśliwy, a potem z różnych powodów odszedł, to było to warte nawet tej jednej chwili" 


Szczerze... większej gówno prawdy nie słyszałam w życiu....
Taka dygresja 

"Maska"
Zakładam maskę przed niechcianych wzrokiem
Widać tylko oczy. Idę cichym krokiem.
Słonce ostro świeci ciągle mi je mruży.
Też powinnam zakryć je. To zwierciadło duszy.
Twarz usilnie i bez skutku w masce tej zamykam
Ma to minus, jak kaleka co rusz sie potykam.
Dzisiaj zmienię trochę wygląd. Uśmiech groteskowy?
Albo zwykłą minę przywdziać. To jest wyraz nowy.
Może już ją ściągnę z twarzy? albo nie! to boli...
Z nią jest łatwiej. Nie wypadnę nigdy ze swej roli.
Mam na zmianę kilka masek. Może dać ci jedna?
Przy nich każdy krok swój zwolni. Przy nich twarze bledną.
Choć wyglądam dość normalnie. Pełna wdzięku, blasku,
żeby wszyscy to ujrzeli. Nie szukam poklasku.
W masce czuje sie swobodnie. Bez niej- wrak człowieka.
A na wrak (nawet ten ludzki) nigdy nikt nie czeka.
Uśmiech przywdziać? czy powagę? co dzisiaj jest w modzie?
Oczy zakryć muszę chyba. Wieczne w nich powodzie.
Niechaj patrzą na mnie ci, ci bez zrozumienia
Dzięki którym noszę maskę, trochę od niechcenia.
Niechaj myślą ze jest dobrze. Było, jest i będzie.
Niech się patrzą pustym wzrokiem, tutaj.. w sumie wszędzie.
Złuda że jest po ich myśli zniknęła w nicości
Tworząc nowe maski dla mnie w olbrzymiej ilości.
J.M.

,,Zakładam maskę, przed niechcianym wzrokiem, twarz chronię swą
I czekam cały dzień na czas, gdy ją mogę zdjąć
Lecz muszę nosić ją codziennie parę godzin
By kiedyś móc powiedzieć, że w niej nie chcę dalej chodzić''

czwartek, 15 września 2016

74. ,,Dzisiaj mnie kochasz''

Chciałam coś zmienić wizualnie, ale cokolwiek bym nie zmieniła, to mnie się nie podoba, więc na chwilę obecną zostaje jak jest... choć wrzucam znów tło muzyczne ... ale raczej na dłuższą metę nie zostanie, bo trochę chyba irytuje ... hmmm... może źle dobrana muzyka?

Dzisiaj wiersz sprzed kilku dni. Inspirowany trochę nutką, którą też doklejam ;)

,,Dzisiaj mnie kochasz...''

Dzisiaj mnie kochasz, jutro nienawidzisz.
Dzisiaj mnie pragniesz, jutro się wstydzisz.

Dzisiaj mnie kochasz. Mówisz w osłupieniu.
Brak spokoju w głosie po tak długim milczeniu.
Powtarzasz to ciągle krzycząc w niebo głosy!
Wyrażasz jak narkoman, nie chcąc mej pomocy.
Nie wiem co powiedzieć. Nie wiem. Nie chce tego.
Głupio się uśmiecham do oblicza twego.
Nie wiem w sumie więcej niż wcześniej wiedziałam.
Te niepewne kwestie jak zwykle przemilczałam.

Dzisiaj mnie kochasz, jutro nienawidzisz.
Dzisiaj mnie pragniesz, jutro się wstydzisz.

Dziś mnie nienawidzisz. Chcesz mojej zagłady.
Głupio się pogrążasz. Sam nie dajesz rady.
Już się nie uśmiecham. Chowam w głębi siebie
Chcąc jak zawsze uciec najdalej od ciebie.
Krzyk nagle znów umilkł. Schował się gdzieś w cieniu.
Lubię widok twarzy zastygłej w zdumieniu.
Wieczny widok. Wieczny. Nie! To tylko sny...
Chcę znów mówić JA. Lecz krzyczysz ciągle MY.

Dzisiaj mnie kochasz, jutro nienawidzisz.
Dzisiaj mnie pragniesz, jutro się wstydzisz.

Dzisiaj znów mnie pragniesz. Szepczesz mi do ucha
Ze wzrokiem zabłąkanym jak istota głucha.
Widać pożądane w twym czujnym spojrzeniu,
Które pragnie oddać się swemu ukojeniu.
Dojść na skraj nicości, wbitym w moje ciało,
Biorąc coraz więcej, ciągle krzycząc "mało!"
Upaść nagle na dno i nie wiedzieć po co...
Zamknąć lekko oczy pod gwieździstą nocą.

Dzisiaj mnie kochasz, jutro nienawidzisz.
Dzisiaj mnie pragniesz, jutro się wstydzisz.

Ale dziś się wstydzisz. Pragnienie zniknęło.
Zostało wrażenie uczucia obcego.
Nikła niechęć, strata... odejście w niepamięć.
Jak w umyśle ciężka, długotrwała zamieć.
Bo dzisiaj się wstydzisz. Nie chcesz mnie oglądać.
Chociaż w głębi siebie ciągle chcesz pożądać.
Walka ze sprzecznością. Kochać? Nienawidzić?
Może dzisiaj pragnąć, jutro zaś się wstydzić. 
J.M. 



piątek, 9 września 2016

Sztuka cz.6

zanim przeczytasz zapoznaj się z:

Narrator
Sącząc ostatniego drinka tego dnia wzdychając ze spokojem obserwując majestatyczny zachód słońca za oknem.
Czy zwrot akcji ktoś przewidział?
Nigdy tego jam nie widział,
Żeby jedna pani taka
Z męża robiła wariata!
Lecz kochała. Choć dziwacznie.
Ktoś w tym wszystkim miał dziś rację?
Doprawiała non stop rogi,
Choć mówiła "oh mój drogi!".
Ale wyszło szydło z worka,
I ta mała, wredna kotka
Doigrała się swojego.
Panie chroń ją w ode złego!
Się rzucili jak zwierzęta.
Zemsta będzie niepojęta.

Wyliczając na palcach
Penelopy męża zwiodła,
A to franca była podła.
Gregory'ego rozkochała.
Ach to wredna suka mała.
Zygfryd liczy wciąż na jedno,
Choć tak szczerze coś w nim pękło.
A Bucefał? Szkoda słów.
Jak on żywot będzie wiódł?

 Kunegunda
Wtrącając się do przemowy Narratora
Nie zapomnij o tych mężach,

O Gryzeldzie
Zawsze ma w kieszeni węża.
O tych panach, o kochankach,
Których opuszczała z ranka.
To jest bar. Mieścina mała.
No i dobrze. Bogu chwała.
Strach pomyśleć ilu ludzi,
Gdzieś tam czeka i się łudzi.

Zwracając się bezpośrednio do publiczności, jednocześnie przykuwając uwagę pozostałych w barze panów
Takie motto jest na świecie.
Panie! Nie wierz pan kobiecie!
Bo choć ludzie rządzą światem,
Ciężką ręką, twardym batem,
Trzeba wiedzieć, że są różni,
Pewni siebie, czasem próżni.
Nie ma wytyczonych dróg,
Choćby człowiek tak żyć mógł.
Ludzie to nie płcie mieszane.
Wiesz, panowie no i panie.
Świat to ludzie i kobiety.
Tak sumuje to niestety.

Koniec ;)
J.M.


Mam nadzieję, że znalazł się ktoś komu choć odrobinę spodobał się napisany przeze mnie tekst. Jeśli ktoś ma jakieś uwagi śmiało niech się nimi podzieli ;) 
Miłego dnia! i pozdro ;)) 

czwartek, 8 września 2016

Sztuka cz.5

Zanim przeczytasz zapoznaj się z:
prologiem
sceną pierwszą
sceną drugą
sceną trzecią


Do baru wchodzi mężczyzna. Zasiada samotnie przy stoliku

Gregory
Serce jedno tylko mam,
Jednej tylko chciałem dać,
Jednej uczuć mych tak wiele,
Jednej uczty na wesele.
Życie chciałem już planować,
Dom za miastem też budować...
Chmarę dzieci chciałem mieć,
Urlop na wsi, albo gdzieś...

Narrator
Rzygnę tęczą i różami,
Storczykami i fiołkami,
Jeśli ten szanowny pan
Nie przestanie smęcić tam.

Gregory

Ach nieszczęsna ma niedola!
Mego życia smutna rola!
Serca mego wielki cios...
Taki lichy jest mój los.

Narrator
Imitując odruch wymiotny
Nie żartuję. Zaraz zwrócę,
Bo z żołądkiem się pokłócę.

Gregory
Z melancholią
Piękna była. Ciemne loki,
Czasem plotła włosy w koki.
Uśmiechała się potulnie,
No a śmiała wielce cudnie!
Urzekała swoją gracją
Oraz w każdej kwestii racją.
Lecz odeszła. Po angielsku.

Narrator
Żartobliwie o Gregorym
Twoja pani wróci piesku.

Nagle do baru wpada Gryzelda. Robi dwa kroki w stronę swego małżonka, lecz przystaje w bezruchu, gdyż oczy wszystkich tu obecnych momentalnie zwracają się w jej stronę.
Wszyscy zaczynają mówić prawie jednocześnie.

Petronela
Nie wierząc własnym oczom
No nie wierzę! Kogo mamy!
Toż to jakieś dziwne czary!

Zygfryd
Do swych towarzyszy
To z Londynu! To ta dama!
Co me zmysły opętała!

Gregory
Ma miłości! Moja miła!

Bucefał
O! wróciła moja żmija!

Po dłuższym namyśle próbując otrząsnąć się z upojenia alkoholowego i połączyć wątki
Chwila moment! Wy się znacie?

Petronela
Oj cierpliwość chyba tracę!

Rzuca się w stronę nowo przybyłej, lecz w ostatniej chwili powstrzymuje są Kunegunda

Narrator
Zacierając ręce, uśmiechając się chytrze
No nie wierzę! Co się kroi?
Śmiać się chyba nie przystoi.
Coś się stanie tutaj zaraz.
Oj wyczuwam ja ambaras.

Bucefał
Skarbie powiedz, że to żart!
Skarbie powiedz, to nie tak!

Gryzelda
Do siebie przepełniona przerażeniem
Co za karma. Nie do wiary!
Ktoś by rzec mógł, istne czary!
Istny kosmos. Niefart życia.
Mieć tak wiele do ukrycia.

Zerka na męża
Uciec chciałam w siną dal,
Ale zostawiłam szal.

Ucieka. Za nią podąża Bucefał, Petronela, Zygfryd i Gregory, przekrzykując siebie nawzajem.